Tragiczne doświadczenia z Francji zabierze ze sobą Goodyear. Fabryka utraciła sześćdziesiąt milionów euro każdego roku już od dwutysięcznego siódmego. Każdy krok w celu zwiększenia wydajności hal produkcyjnych poprzez wydłużenie godzin pracy, bądź też próby zmian kontraktów spotkały się ze skutecznym sprzeciwem związkowców. Ostatniego lata Ameryka podjęła decyzję o zamknięciu fabryki. Ponad tysiąc pracowników miało stracić dochody na utrzymanie swych rodzin. Jakie było zdanie Montenbourga na ten temat? Rzecz jasna – nacjonalizacja! Dopiero po tym jak kolejny raz z rzędy został przyciśnięty do ściany przez premiera, wpadł na pomysł negocjacji. Bardzo trudno je uskutecznić w kraju, gdzie kodeks pracy ma ponad trzy tysiące stron. Czyli prawie 4 razy tyle co w Niemczech. A sytuacji nie jest łatwa, ponieważ Goodyear produkuję w drogim kraju tanie opony. Państwo z bólem głowy szuka nowego inwestora, który ma być świetną alternatywą dla Amerykanów i zamiast zwalniać pracowników, dawać nowe miejsca pracy. Problem w tym, że każdy kto zainwestował we Francji, bardzo dobrze zdaje sobie sprawę z tego, że skoro trudno jest dziś zwolnić pracownika, w momencie kiedy rynek się załamał, nie warto zwiększać liczby miejsc pracy, szczególnie w momencie wzrostu sprzedaży.
Niestety, ale prawda jest taka że Francja znalazła się w słabej sytuacji, która konsekwentnie, nie zważając na przyszłość gospodarki, popełniała karygodne błędy. Źle skonstruowane prawo pracy zniszczyło rynek, opadająca produkcja zniża poziom PKB i zwiększa deficyt. Niestety, ale w takiej sytuacji trudno jest nawet odnaleźć dziedzinę, od której powinno się zaczynać odbudowę.