25 lutego przeprowadzono wybory do włoskiego parlamentu, które jednak nie wyłoniły stabilnego rządu. Na tę wiadomość natychmiast zareagowały rynki finansowe, obniżając rentowność włoskich obligacji. Ta trzecia co do wielkości gospodarka Europy nie jest krajem najbardziej pogrążonym w kryzysie, ale krajem, którego recesja będzie najgroźniejsza dla reszty państw Unii Europejskiej.
Już jesienią 2011 roku włoskie rynki finansowe były zagrożone. Wiązało się to
z notorycznym łamaniem obietnic reform, do których zobligowany był rząd z Silvio Berlusconim na czele. Sytuacja poprawiła się, gdy tekę premiera przejął Mario Monti, polityk przewidywalny, który powoli, ale systematycznie wdrażał zapowiedziane reformy. To na nowo rozbudziło zaufanie inwestorów.
Poniedziałkowe wybory wygrała lewicowa koalicja Piera Lugiego Bersanego, jednak wyprzedziła prawicową koalicję byłego premiera Berlusconiego jedynie o ułamek procenta. Lewica uzyskała większość dzięki łaskawej dla zwycięzców ordynacji wyborczej. Warunkiem koniecznym dla nowopowstałego rządu jest zatwierdzenie przez Senat, a w tej izbie żadna z partii nie uzyskała wymaganej większości. Wciąż mało prawdopodobna jest też wizja koalicji lewicy, prawicy i ludzi z list Montiego. – Trzeba myśleć o dobru Włoch. Kraj nie zasługuje, by stać nierządem. – takiej enigmatycznej odpowiedzi udzielił wczoraj Silvio Berlusconi.
Ewentualna koalicja i jej gabinet jedności nie wydaje się jednak rozwiązaniem długotrwałym. Sami Włosi również wydają się zmęczeni swoją klasą polityczną.
Co czwarty obywatel tego kraju głosował bowiem na… komika. Beppe Grillon i jego populistyczny Ruch 5 Gwiazd, wzywający do obalenia skorumpowanej kasty polityków, cieszy się dużym poparciem.
Co znamienne, Włosi są zdecydowanymi przeciwnikami tzw. polityki „zaciskania pasa”. Większość z nich zagłosowała bowiem na kandydatów, którzy krytykowali recepty na kryzys serwowane przez Brukselę, a więc także ostre oszczędności budżetowe Montiego. Dyskusja o słuszności silnego ograniczania wydatków przetacza się obecnie przez całą Europę. Pojawiają się specjaliści, którzy są zdania, że to właśnie zwiększenie wydatków może pozytywnie wpłynąć na wzrost gospodarczy.
Niejasna sytuacja po wyborach we Włoszech silnie wpłynęła na rynki finansowe. Perspektywa zatrzymania refom doprowadziła do spadku kursu euro (utrzymuje się obecnie na najniższym poziomie od początku stycznia). Fala spadków FTSE na mediolańskim rynku przekroczyła 4 proc., hiszpański IBEX35 spadł nawet o 2,8 proc., podobnie było na pozostałych najważniejszych rynkach Europy, gdzie spadki oscylowały na poziomie 2 proc. Także polski WIG20 stracił w tym tygodniu.
W dzisiejszych czasach, jak nigdy dotąd, silny jest związek polityki z ekonomią,
a zamieszanie na jednym z rynków finansowych, często niczym domino ciągną za sobą pozostałe rynki europejskie. Wydaje się, że jedynym rozwiązaniem może być jak najszybsze wyłonienie stabilnego rządu we Włoszech.